Wodnym szlakiem na pierwszą misję

Witt Clinton, gubernator stanu Nowego Jorku zmarł już w roku 1828, ale jego projekt, kanał Erie, zrealizowany na miarę wyobraźni weneckiego doży, został •wykończony ku radości i pożytkowi ludzi. Mieszkańcy Nowego Jorku nazywają go czule „Kanalikiem Clintona”. Osiemdziesiąt trzy śluzy podnoszą tratwy, barki £ okręty 225 metrów wzwyż na wodach rzeki Hudsona, od Albany aż do jeziora Erie w Buffalo. Kanał jest nieodzownym korytarzem transportu dla całego regionu; stał się szlakiem handlowym i turystycznym nie tylko dla ludzi z okolic Niagary, ale także z Ohio, Michigan, Indiana i Wielkich Jezior. Jest to droga najdogodniejsza z Nowego Jorku na zachód.

Tym właśnie szlakiem wodnym wyruszył Neumann ju-' 30 czerwca, pięć dni po święceniach, zdążając w okolice Niagary. Z polecenia biskupa miał pracować na rozległych terenach koło Buffalo, gdzie trudził się sam ksiądz Aleksander Pax, jezuita. Biskup życzył sobie, aby Neumann zatrzymał się po drodze w mieście Rochester, ze względu na palące potrzeby duszpasterskie w tej miejscowości, gdzie nie było odpowiedniego kapłana dla duchowej obsługi kolonistów niemieckich.

Neumann wylądował w Rochester nad jeziorem Ontario, gdy miasto przeżywało uroczysty nastrój i artyleria honorową salwą witała dzień 4 lipca jako 60-tą rocznicę niepodległości Stanów Zjednoczonych. Miejscowy proboszcz, ksiądz Bernard 0’Reilly, zaangażowaneny w duszpasterstwo wśród Irlandczyków, ucieszył się bardzo i serdecznie przyjął młodego misjonarza, choć początkowo wydawał się traktować go z rezerwą i niedowierzaniem. Gorzej było z przyjęciem przez kolonistów niemieckich, szczególnie fabrykantów, którzy — rozkapryszeni nie tak dawno wspaniale przeprowadzoną misją przez redemptorystę O. Prosta — nie wyobrażali sobie, aby ktoś inny mógł wśród nich pracować. Już uprzednio zwracali się natarczywie do biskupa o przydzielenie im O. Prosta, a wszystkich innych, choćby i najlepszych — uważali za intruzów. Nic więc dziwnego, że na widok młodego Neumanna zaczęli szemrać: „Jak to, taki chłopak ma być proboszczem? Jakiż głupiec zechce spowiadać się przed nim? Czy potrafi on sklecić sensowne kazanie...?”

Neumann, orientując się w nastrojach, przeżywał cieżkie upokorzenie. Nie załamując się, często padał na kolana i postawą rozmodlonego spełnił rolę błogosławionego kwasu na niewdzięcznym terenie. Przez kilka dni, prócz dzieci, nikt ze starszych nie kwapił się do niego. Ale przyszła sobota i niedziela, kiedy to Neumann przełamał uprzedzonych gorliwością w konfesjonale i ujmującą dobrocią na ambonie. Coś zaczęło się zmieniać, owszem, bardzo szybko rosło koło zwolenników, którzy zaczęli się naradzać, czy nie warto wystosować prośby do biskupa, aby ewentualnie zostawił im tego „smarkacza”.

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się sprawy, gdyby nie nagły przyjazd do Rochester O. Prosta, otoczonego nimbem misjonarskiej sławy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz