Błogosławiony i święty

Niektórzy ludzie nie poznali się na wyjątkowych cnotach biskupa Neumanna, gdyż oczy ich zatrzymywały się na zewnętrznej prozaiczności i zwyczajności małego wzrostem człowieka. Dopiero po śmierci uświadomiono sobie powszechnie wewnętrzne piękno dobrego pasterza i usta wszystkich wypowiadały zgodnie: "Oto zmarł pasterz wielkiej świętości".

Przez trzy dni do trumny ustawionej w jego prywatnej kaplicy cisnęły się nieprzeliczone tłumy, oddając mu ostatni hołd czci i miłości. W tej samej katedrze, gdzie przed ośmiu laty otrzymał sakrę biskupią, odbyły się uroczystości pogrzebowe, dnia 9 stycznia. O. Sourin, były wikariusz generalny, a potem członek Towarzystwa Jezusowego, wygłosił nad trumną przyjaciela kazanie. Ukazując wszystkie dzieła ofiarnego dla swych diecezjan pasterza, zakończył stwierdzeniem, że biskup Neumann spełnił posłannictwo opatrznościowe dla Filadelfii i dla Ameryki.

Po głównych uroczystościach pogrzebowych w katedrze uformował się ogromny pochód w kierunku kościoła św. Piotra i klasztoru redemptorystów, gdyż tam pod opiekę współbraci zakonnych miały spocząć zwłoki biskupa. Przed ostatecznym złożeniem trumny do grobu, przemówił jeszcze serdecznie biskup Kenrick nawiązując do bardzo osobistych wspomnień. Uroczystości w jednej i drugiej świątyni zamieniły się w religijną manifestację. Modląc się za zmarłego, wszyscy żywili święte przekonanie, że biskup Neumann znalazł wreszcie prawdziwy spokój u Pana, spokój, którego na ziemi nigdy nie zaznał.

Niedługo po pogrzebie, do skromnego grobu poczęły ściągać pielgrzymki z całej diecezji i z dalszych stron. Widocznym się stało, że Sługa Boży z nieba w dalszym ciągu spełnia apostolstwo miłości, szczególnie względem dzieci i ubogich.

Oto dwunastoletnia dziewczynka chora na złośliwy nowotwór w oku, po wyczerpaniu wszystkich środków lekarskich, poszła do grobu Sługi Bożego i odzyskała zdrowie.

Częściowego i trochę dziwnego cudu doznała Siostra Anzelma ze Zgromadzenia Ubogich Sióstr Szkolnych. Powierzono jej opiekę nad liczną gromada łobuzów, a była głucha jak pień. Wstydziła się i nie mogła znieść tego utrudnienia w pracy, a nie miała jej kto zastąpić. Udała się więc do krypty grobowej Sługi Bożego. Wróciwszy do klasy, zauważyła, że słyszy doskonale nawet oddechy dzieci, ale po zakończeniu lekcji głuchota warcała, aż do następnych zajęć w szkole. Zjawisko powtarzało się przez trzy lata ku zdumieniu wszystkich. Potem słyszała już dobrze.

Na skutek braku uświadomienia przez dłuższy czas tych i podobnych cudów nie dokumentowano we właściwy sposób. O ścisłość w tym względzie zadbano dopiero z chwilą rozpoczęcia procesu apostolskiego w roku 1897. Po piętnastu latach badań i przesłuchiwaniu świadków, papież Benedykt XV stwierdził heroiczność cnót biskupa Neumanna, dekretem wydanym w 1921 roku.

Kiedy zbliżała się setna rocznica śmierci biskupa Neumanna, posypały się petycje o wyniesienie Sługi Bożego na ołtarze. Nadzieja na rychłą beatyfikację wypływała z faktu zgromadzenia ścisłej dokumentacji dwóch nie ulegających wątpliwości cudów.

Pierwszy miał miejsce w Sassuolo-Reggio-Emilia koło Modeny w roku 1923. Jedenastoletnia dziewczynka, Ewa Benassi została uleczona z choroby określonej przez lekarzy jako "peritonitis tubercularis acuta diffusa" (gruźlicze zapalenie otrzewnej). Dziecko wymiotowało, cierpiało bóle brzucha, a gorączka dochodziła do 40 st. C. Po kilku dniach powolnego konania, w jakiejś chwili względnej ulgi i powrotu świadomości, siostra pielęgniarka podała chorej obrazek Sługi Bożego. Ewa zawołała: "Jesteś brzydki, ale pragnę cię kochać, tylko mnie uzdrów!" Zebrani przy chorej domownicy zaczęli odmawiać w kółko "Gloria Patri". Wsłuchując się w rytm pacierza, chora zasnęła. Po przebudzeniu, nie czując bólu, zaczęła piszczeć: "Chyba jest mi lepiej, chyba jestem uzdrowiona...!" - Wezwany lekarz w zdumieniu rozłożył ręce mówiąc: To nie ja uczyniłem, to Bóg sprawił".

Drugi cud dokonał się we Filadelfii w 1949 roku. Młody Jakub Kent-Lenahan po wypadku samochodowym znalazł się w szpitalu z rozbitą czaszką, ze złamanym obojczykiem. Po trzech dniach udzielono mu namaszczenia Olejem świętym, bo lekarze oświadczyli, że nie są w stanie go uratować. Wtedy matka umierającego wbrew wszelkiej nadziei przyniosła od zakonnic relikwie Sługi Bożego i przycisnęła do ciała syna. Niewiarygodnie szybko stan chorego poprawiał się z dnia na dzień. Po pewnym czasie zupełnie zdrowy opuścił szpital i wrócił do pracy jako profesor muzyki w pięciu szkołach Pensylwanii.

W roku 1961 Rada lekarzy przygotowała materiały umożliwiające badanie teologów i kardynałów z Kongregacji Rytów, które przeprowadzono w roku 1962 w obecności Ojca świętego Jana XXIII. Od tej chwili rozpoczęto przygotowania do beatyfikacji Jana Neumanna, która odbyła się 11 października 1963 roku, podczas Soboru Watykańskiego II.

Wreszcie 19 czerwca 1977 roku, papież Paweł VI dokonał uroczystej kanonizacji, którą przyspieszył walnie nowy fakt cudownego uzdrowienia chłopca Michała Flanigan z nieuleczalnej choroby "Sarcoma Ewing" (rak Ewinga).

Na uroczystość kanonizacyjną z samej Ameryki przyjechało 80 biskupów i 30 000 wiernych. W asyście obok Pawła VI stanęło 5 kardynałów, 5 arcybiskupów i generał redemptorystów, O. Józef Pfab. Diecezję filadelfijską dostojnie prezentował - kardynał Jan Król, a Budziejowice i całe Czechy - kardynał Franciszek Tomasek.

W Polsce, niestety, do czasu beatyfikacji, a nawet kanonizacji, niewiele się mówiło o Janie Neumannie. Chcielibyśmy, aby ta skromna broszura zwróciła uwagę katolików polskich na sympatyczną postać zakonnika-misjonarza i biskupa, który zapominając o sobie, poświęcał się dla wszystkich ludzi bez względu na narodowość i kolor skóry. Paweł VI w swojej homilii podczas kanonizacji podkreślił u biskupa Neumanna prawdziwy humanizm chrześcijański, wrażliwość na cierpienia innych i bezkompromisowe kierowanie się prawdą. Takich wzorów potrzebują dziś duchowni i katolicy świeccy na całym świecie, a również u nas w Polsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz